poniedziałek, 15 lutego 2010

wytrwałość...jest ciężka.

Wyjazd za miasto zaburzył mój rytm codziennych ćwiczeń. W dodatku w utrzymaniu cyklu porannych ćwiczeń/gimnastyki nie pomaga fakt, że pracuje w systemie zmianowym. Jeden tydzień mam zmiany na rano jeden na popołudnie.

Wstając o szóstej rano do pracy, nie ma szans żebym zmobilizował się do gimnastyki porannej, przynajmniej jeszcze nie na tym na tym etapie. Nikt nie jest cybrogiem, gdybym wszystko miał juz opanowane [nigdy nie ma takiego stanu] nie musiałbym nad soba pracować :-)...Nie twięrdzę, że kiedyś nie dojdę do etapu w kórym wstaje o 5-6 rano i znajduje czas na gimnastykę poranną, tudzież przebieżkę :-)



Na razie jednak skupmy sie na tym co jest teraz. Pierwszy tydzień kiedy pracowałem na popołudnie poszło gładko. Łatwo znaleźc czas na gimnastykę w okolicach godziny 10-11. Teraz mam kryzys w ćwiczeniach gimnastycznych. Wstając rano, po 8h pracy nie mam siły na gimnastyke. Wracam jem obiad i znów godzinkę muszę "odczekać". W tym czasie wpadam w wir pracy "domowej" i tak prześlizguje się...do wieczora, ale koniec z tym.

Muszę wyczuć kiedy jest dla mnie optymalny czas na ćwiczenia po południu. Bez wytrwałości i systematyczności nie będzie rezultatów. Z kolei nic tak nie motywuje jak postępy w ćwiczeniach. Trzeba po prostu znaleźć dla swojego ciała te 15-30 minut dziennie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz